Kilka lat temu podczas wakacji za granicą pytałam często mojego gospodarza: Widziałeś to?, Byłeś tam?, Czy tu warto pójść? Patrzył na mnie wtedy bezradnie i odpowiadał: Nie wiem. Nie jestem turystą, ja tu mieszkam.
Zwiedzanie kojarzy się z turystyką, a więc poznawaniem miejsc położnych z dala od domu – innych miast, krajów, kontynentów. Jest też czynnością ograniczoną w czasie do okresu urlopu czy wakacji. Miejsce, w którym żyjemy, rzadziej budzi takie zainteresowanie. Częściej podchodzi się do niego z mniejszą dozą ciekawości, za to pragmatycznie – wiemy, gdzie co można załatwić, gdzie się umówić, jak dojechać. Jednak zwiedzać można również własne miasto. Przykładem takiej turystyki są spacery z przewodnikiem po wybranych częściach Warszawy.

Zwiedzanie Kamionka.
Początek wycieczki w Parku Skaryszewskim. W miejscu jeziorka dawniej biegło koryto Wisły.
Wydarzenia takie organizowane są cyklicznie (np. w zeszłym roku w każdą niedzielę można było zwiedzać wybraną część Pragi) lub na specjalne okazje, np. święto dzielnicy, ulicy, a kilka lat temu także w związku z Festiwalem Nauki. Chętni, którzy o spacerze dowiadują się z gazety, ulotki czy ogłoszenia zawieszonego w okolicy, zbierają się we wskazanym miejscu – często jest to skrzyżowanie ulic – gdzie rozpoczyna się wycieczka. Na miejscu czeka przewodnik, który prowadzi uczestników zaplanowaną wcześniej trasą.

Zwiedzanie Skaryszewa.
Dziury w ścianie kamienicy to ślady z okresu II Wojny Światowej, natomiast wzmocnienia wokół okien związane są z budową II linii metra. Jak poinformował jeden z uczestników spaceru, wycieczka stanęła akurat nad tarczą „Elżbieta”.
Takie spacery po Warszawie, choć pozornie przypominają zorganizowaną wycieczkę, różnią się od klasycznej turystyki. Nie ma wcześniejszych zapisów (nigdy nie wiadomo, ilu zbierze się chętnych), nie wnosi się opłat, a uczestnicy mogą w każdej chwili dołączyć bądź oddzielić się od grupy. Jednak najważniejsza według mnie różnica wynika z tego, że w spacerach biorą udział mieszkańcy Warszawy, a często zwiedzanej dzielnicy. Są też osoby interesujące się historią miasta, które podczas wycieczek chcą poszerzyć swoje wiadomości. Zaburza to zwyczajową hierarchię zorganizowanych przedsięwzięć turystycznych, gdzie przewodnik jest dysponentem wiedzy o oglądanym miejscu i wprowadza zwiedzających-laików w nieznany świat.
Część zwiedzających – osoby relatywnie młodsze albo takie, które do dzielnicy się wprowadziły – z uwagą słucha przewodnika. Część jednak – osoby starsze i historycy-pasjonaci – nie może się powstrzymać, żeby podzielić się swoją wiedzą. Uczestnicy przywołują fakty historyczne, a czasem własne wspomnienia bądź opowieści zasłyszane od rodziców. Można się od nich dowiedzieć na przykład o stróżu, który pilnował przed wojną wejścia do otwartego obecnie Parku Skaryszewskiego albo o wielkiej bójce na Rondzie Żaba, również przedwojennej, do której uspokojenia policjanci wezwali strażaków z sikawką.
Czasem zwiedzający i przewodnik wspólnie zastanawiają się, co w danym miejscu dawniej się znajdowało, jak przebiegał układ ulic, gdzie dokładnie mieściły się nieistniejące już budynki. Negocjują wiedzę o mieście, przy wydarzeniach bliższych historycznie korzystając ze wspomnień na równi z informacjami z książek. Czy metalowa szyna w ziemi i fragmenty asfaltu na trawniku przed nowowybudowanym blokiem w Porcie Praskim to pozostałości po dawnej rzeźni, która znajdowała się w tej okolicy? Którędy dokładnie przebiegało kiedyś koryto Wisły, po którym pozostałością jest jezioro w Parku Skaryszewskim? Jak wyglądał przejazd na Pragę z Mostu Poniatowskiego, gdy nie było Alei Zielenieckiej, a do Ronda Wiatraczna, w miejsce kilkupasmowej obecnie ulicy z torowiskiem tramwajowym, prowadziła tylko piaskowa droga?